wtorek, 13 października 2015

Pędzle Hakuhodo... Co ja o nich myślę? Warte są zakupu? ;)

Dawno temu pisałam Wam, że zakupiłam pędzle z firmy Hakuhodo na stronie www.hakuhodousa.com 
Przygód z dotarciem paczki miałam wiele (więcej tutaj). Minęło ponad 2 lata od tamtego wpisu... Kto by pomyślał, że ten czas tak szybko zleciał ;) 


Dzisiaj poznacie poniekąd moją opinię na temat pędzli Hakuhodo. Postaram się napisać, czy warte są zachodu, a tym bardziej dość wysokiej ceny (jak na PL realia)?
Zacznijmy od tego, że o firmie wyczytałam na forum wizaż, nie wiedziałam o co taki szum? Dlaczego pędzle z owej firmy miałabym aż ściągać z USA bądź Japonii. Doszperałam się do zagranicznych bloggerek, które wówczas miały pędzle w obrotach, koleżanki po fachu były nimi zachwycone. Opisywały pędzle niejako cudo nad cudami ;) No to skoro są takie cudowne to też je chciałam mieć, a co mi tam :P Na wypróbowanie zamówiłam 2 pędzle. Dokładnie o numerku J210 (pędzel do twarzy zrobiony z koziego włosia) i J142 (pędzel do oczu również zrobiony z koziego włosia). Nie umiałam się doczekać kuriera z moją paczką, byłam jednocześnie niecierpliwa i podekscytowana. W końcu leciały do mnie pędzle ręcznie robione, wysokiej jakości :))
Kiedy paczka do mnie dotarła byłam cała w skowronkach! Pierwsza myśl - no w końcu je mam! :)
Pierwsze testy przebiegły pozytywnie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie wiem jak mogłam nie zauważyć tego, że włosie, które i tak jest bajecznie miękkie (porównuję je chociażby do włosia z MAC, czy Maestro, Inglot, Sephora) mnie drapie i kuje... Chyba nie chciałam tego dostrzec, bo wszyscy je tak chwalili. Osoby, które nie mają newralgicznej cery i płytko unaczynionej pewnie by tego nie zauważyły, ja mając taką, a nie inną buźkę prawie od zaraz to wyczułam. I tutaj się z leksza załamałam :/ Tyle pieniędzy poszło na coś co mnie drapie? A miało być tak przyjemnie... Nie wliczając drapania jakie mi zafundował głównie pędzel J210 o dziwo świetnie się nimi operowało, widać było różnicę na twarzy. Efekt końcowy jak dla mnie był doskonały. Długo się z pędzlami nie bawiłam, jakiś czas później sprzedałam drapaka J210. Dokupiłam za to pędzel J5523 (pędzel do oczu, włosie kozy), ten to wybitnie krótko u mnie był, raptem chyba kilka dni i poszedł na sprzedaż. Masakrycznie kuł mi powieki (kolejna porażka jak dla mnie). Dałam ostatnią szansę i dokupiłam wyższej klasy pędzel z Hakuhodo o nazwie KOKUTAN w rozmiarze L. Z tego co się orientuje przeznaczony jest do oczu, ale, że ja takich wielgachnych oczu nie mam to go używałam do konturowania twarzy i w tej roli spisywał się genialnie! Wykonany został z włosia niebieskiej wiewiórki i tylko ten pędzel był MEGA miękki, jedwabisty, delikatny. Nawet tak wrażliwa cera bez problemu go pokocha :)) Był moją wisienką na torcie :) Dlaczego piszę był? Bo jego również musiałam się pozbyć, wg dermatologa włosie wiewiórki wywołało u mnie alergię :( Od momentu używania owego pędzla przedziwne rzeczy zaczęły się dziać na mojej cerze, przede wszystkim w miejscach gdzie aplikowałam produkt do konturowania. Wpierw były podejrzenia, że to nowy 'proszek' zrobił mi bałagan na twarzy, ale szybko okazało się, że tak właśnie nie jest.



Reasumując:
Kochani, jeżeli nie macie cery niezmiernie delikatnej, cienkiej, wrażliwej, uporczywej na różne substancje kosmetyczne to myślę, że warto kupić chociaż jeden pędzel z Hakuhodo. Aczkolwiek poleciłabym Wam nabyć od razu brush z linii KOKUTAN. Te pędzle są nieziemskie i one na pewno warte są tak wysokiej ceny... Klasa sama w sobie, bez dwóch zdań :) 

Spodziewajcie się za jakiś czas wpisu o pędzlach z innej firmy, już mogę Wam zdradzić, że płynie z nich luksus :)


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)

Wszystko to, co kobiety kochają :)