poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Moje ukochane jajeczko ;)

Witajcie,

Już kiedyś pisałam na temat jajeczka (tutaj recenzja). Od ok. 3 lat systematycznie używam beautyblendera. Często zastanawiałam się nad kupnem porządnego pędzla do podkładu (od Toma Forda lub Hakuhodo), ale zakup ten nie poczyniłam z prostej przyczyny... Zdecydowanie wolę gąbeczkę :) Zazwyczaj coś mam do zarzucenia pędzlom służącym wyłącznie do podkładu, coś mi w nich nie odpowiada. Może zmienię zdanie jak tylko trafię na pędzel idealny (a taki w ogóle jest?) :)
Póki co (bądź wciąż) dalej jestem ogromną zwolenniczką jajeczka. Nie mogę mu niczego zarzucić...
Kiedyś dostałam pytanie co ile kupuję nowe jajo? I tu Was zaskoczę... Nie robię tego częściej niż raz na 8 msc... Niesamowicie o nie dbam, czyszczę po każdym użyciu, czasami dezynfekuję (temu też jest blade w porównaniu do nowego) by mieć pewność, że nie ma w nim mnóstwo bakterii ;).
Ja swoje jajeczko myję szarym mydłem. Jeśli robię to od razu podkład dość ładnie schodzi. Oczywiście jakieś tam plamki zostają, ale nie przeszkadzają mi one na tyle by na siłę je usuwać.
Poniżej wstawiłam Wam zdjęcia przedstawiające wygląd 'starego beautyblendera' i świeżo kupionego (nabyłam w Sephorze) :)


Jak widzicie różnica jest ogromna, nie tylko w kolorze, ale i w teksturze... Moje wcześniejsze jajo dorobiło się dziur (od paznokci), mam nadzieję, że w tym nowym szybko ich nie zrobię ;)
Starszy model jest twardszy, ale pod wpływem wody znowu robi się mięciutki :P Wciąż dobrze nakłada podkład, nie kruszy się. Korci mnie by go przeciąć w pół i sprawdzić co siedzi w środku :D Może w końcu to zrobię... W razie co wstawię Wam fotki :D
Kochani, używacie beautyblendera? Jesteście z niego zadowoleni? A może wolicie w odróżnieniu ode mnie pędzle do podkładu? :)

Pozdrawiam
Ania

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)

Wszystko to, co kobiety kochają :)